Zmiana klimatu a latanie samolotem
Australia jawi nam się jako wspaniała kraina z rafami koralowymi, lazurową wodą, dzikimi plażami… Tylko czy wiecie, że bardzo niedawno panował w niej stan wyjątkowy?
W ciągu roku spaliło się tam niemal 6 milionów hektarów ziemi. To taka powierzchnia co dwie Belgie… W trakcie pożarów zginęło 480 milionów zwierząt, w tym 8 000 koali. Z kolei w Indonezji już prawie 30 tys. mieszkańców Dżakarty musiało zostać ewakuowanych z powodu powodzi. A to dopiero początek. Jeśli lodowce nadal będą się topić, a co za tym idzie, poziom wód będzie się podnosić, za jakiś czas Szanghaj, Bombaj i cały Wietnam Południowy znajdą się pod wodą. Co stanie się ze 150 milionami ludzi zamieszkującymi te tereny? Czy zdajecie sobie sprawę z tego, że już niebawem możemy spodziewać się największej w historii fali migracyjnej, a dokładniej uchodźców klimatycznych?


Ocieplenie klimatu to fakt
To wszystko spowodowane jest ociepleniem klimatu. To fakt i powinniśmy o nim rozmawiać i uświadamiać innych. Nie możemy udawać, że tego tematu nie ma. My w domu prowadzimy żywe dyskusje, bo wychodzi na to, że powinniśmy przestać latać samolotami…
Latanie samolotem a ocieplenie klimatu
„Lotnictwo jest jednym z najszybciej rosnących źródeł emisji gazów cieplarnianych i jednocześnie najbardziej emisyjnym środkiem transportu. W skali globalnej emisje z lotnictwa wzrosły o ponad 75% w latach 1990 – 2012. Najnowsze szacunki mówią, że emisje z tego sektora będą rosły od 2 do nawet 7 razy do połowy stulecia. W 2050 roku będą stanowić ponad 20% globalnych emisji. Dlaczego?
Ano dlatego, że ruch lotniczy ciągle rośnie. W zeszłym roku zanotowano wzrost o 6,4%. Tylko na kontynencie europejskim przewiduje się, że w 2040 roku będzie on większy o 42% w stosunku do roku 2017. Wzrośnie zarówno liczba pasażerów (obecnie 4,3 miliarda rocznie), jak i zwiększy się flota samolotów. Wprawdzie samoloty stają się coraz bardziej efektywne energetycznie (np. taki Dreamliner), ale ta poprawa nie skompensuje rosnącej ilości lotów.” – pisze Janusz Mizerny z green-projects.pl. Cały artykuł możecie przeczytać TU:
Ponadto, jak podkreśla autor, latanie samolotem generuje tony śmieci. W skrócie – Statystyczny pasażer podczas jednego tylko lotu generuje 1,4 kilograma śmieci! A pomyślcie ile ludzi jest w samolocie, ile jest samolotów itd.


Ja na razie podziękuję…
Obecnie jestem w 5. miesiącu ciąży i mimo, że mogłabym jeszcze polecieć na ostatnie egzotyczne wakacje przed nowymi obowiązkami, daruję sobie. Nie twierdzę, że już nigdy więcej nigdzie nie polecę, ale dla własnego sumienia zamierzam zrobić sobie dłuższą przerwę. Kiedy już będę mogła zrobić dziecku niezbędne szczepienia planuję wybrać się do Azji na kilka miesięcy. Marzy mi się zaszyć na długo w jakiejś wiejskiej górskiej wiosce… W głowie mam pewną charytatywną akcję, ale o tym napiszę później.
Myślę też, że najgorsze są częste loty. Gdy ludzie nie podróżują naprawdę, nie wsiąkają w klimat danego miejsca, nie poznają codziennego życia mieszkańców, tylko odhaczają kolejne miejscówki i latają z miejsca na miejsce byle tylko zrobić jak najwięcej zdjęć na Instagrama i pochwalić się ilością „zwiedzonych” państw…
Polecam prom, autokar, pociąg
Sama kocham podróżować, wręcz nie wyobrażam sobie życia bez podróży na dłużą metę. I nie oczekuję, że ktoś po tym tekście już nigdy nie wsiądzie do samolotu. Apeluję jednak o chwilę refleksji, o zastanowienie się, co możecie zrobić by w jak najmniejszym stopniu przyczyniać się do ocieplenia klimatu. Zawsze można wynająć kampera i ruszyć w podróż po Polsce czy Europie… Jednak jeśli już zdecydujecie się polecieć gdzieś daleko, starajcie się nie korzystać z lotów wewnętrznych. Wybierzcie prom, pociąg lub autokar. My np. z Rio de Janeiro do Wodospadów Iguazu pojechaliśmy autokarem. Co prawda, podróż trwała… ok. 24 (!!!) godziny, ale mieliśmy choć trochę czystsze sumienia i przeżyliśmy w trakcie jazdy kilka niezapomnianych przygód. Poza tym poznaliśmy fajnych ludzi. M.in. Argentyńczyka Natę, którego odwiedziliśmy kilka dni później na jego koncercie w Buenos Aires (przez Urugwaj także przejechaliśmy autokarem, a później promem do stolicy Argentyny) i, z którym do dzisiaj utrzymujemy kontakt 🙂




Co jeszcze możemy zrobić?
My prawie całkowicie zrezygnowaliśmy z mięsa i produktów zawierających olej palmowy, czyli z większości produktów przetworzonych. Staramy się żyć w duchu zero waste, nie używać plastiku i nie kupować nowych rzeczy, bo każda produkcja zużywa energię, wodę itp. Nie używamy produktów testowanych na zwierzętach. Wyznajemy zasadę, że lepiej coś wypożyczyć, naprawić, a nie kupować nowe, nakręcać machinę konsumpcjonizmu i produkować więcej śmieci.
Wywierajmy naciski na rządzących i korporacje
Oczywiście najwięcej mogą zdziałać politycy i koncerny, ale pamiętajmy, że my możemy wywierać na nich naciski. Poprzez chodzenie na strajki, pisanie listów, nie kupowanie konkretnych produktów itp. POPYT WPŁYWA PRZECIEŻ NA PODAŻ. Zamiast np. żelu pod prysznic w plastikowym opakowaniu kupujmy mydło w kostce. Piszmy na fanpage’ach koncernów prośby, żeby zaprzestali używania plastiku. Ja pisałam np. na stronach producentów ryż i kasz, żeby zrezygnowali z tych swoich woreczków. Nie można było na stronie głównej, ale pisałam w komentarzach i na messengerze.
Ktoś pomyśli: „A co to da, że ja jeden będę robił to czy tamto?”. Podobnie jest z wyborami, gdy ludzie myślą, że ich jeden głos nic nie zmieni. Pomyślcie jednak co stanie się gdy tak samo pomyśli 1000, 10 000, 100 000 osób…