Batsheba – raj nie tylko dla surferów
Jeśli już będziecie na Barbadosie i będziecie chcieli zobaczyć coś innego niż pocztówkowe widoczki, koniecznie pojedźcie na wschodnie wybrzeże, na przykład do Bathsheby – wioski rybackiej w parafii św. Józefa. Tak, tak, dobrze przeczytaliście – „w parafii” – ponieważ Barbados nie jest podzielony na województwa czy powiaty, tylko właśnie na parafie.
Jest ich jedenaście – świętego Michała, Filipa, Tomasza itd. Dlatego zwykle w adresach podaje się nazwę parafii zamiast miejscowości. Mieszkańcy Barbadosu są chrześcijanami, mają wiele kościołów, a w związku z tym, że ich miasteczka są do siebie bardzo podobne, najlepszym wyróżnikiem są właśnie centra kościelne – parafie, wokół których skupia się życie.








Raj nie tylko dla surferów
W Bathshebie znajduje się wiele osobliwych kościołów, ale jest ona popularna przede wszystkim za sprawą surferów. To miejsce wręcz kultowe. Plaża Bathsheba znana jest jako Soup Bowl. To tam odbywają się lokalne i międzynarodowe zawody surfingowe.






To miejsce nie tylko dla wyczynowców walczących o puchar Barbadosu, ale też amatorów dzikiej przyrody. Gdy tam pojedziecie, poczujecie słoną atlantycką bryzę i zobaczycie kilometry pustych plaż usianych palmami, wzgórza, skaliste wybrzeża, a także wysokie, wapienne klify wbite w Ocean Atlantycki. Wzdłuż wybrzeża zobaczycie także pensjonaty oraz nadmorskie domki, w których mieszkańcy Barbadosu spędzają weekendy i wakacje.




















A tak wygląda się, gdy się nie wie, że aparat już robi zdjęcia 🙂


Z pewnością zwrócicie również uwagę na spore głazy, wyrzeźbione przez wodę. Są to formacje skalne oderwane od starożytnej rafy koralowej.


















Jednak UWAGA:
Ze względu na mega silne prądy morskie, pływanie w tym miejscu jest bardzo niebezpieczne. Stanowczo odradzam! Nawet spacerując, stąpajcie ostrożnie i nie wchodźcie zbyt głęboko, ponieważ przychodzące fale mogą wciągnąć was z silnym prądem na ocean.






Lokalne specjały
Gdy jechaliśmy tamtędy do Animal Flower Cave (możecie o niej przeczytać TU: https://nofiltertravels.com/co-warto-zobaczyc-i-zrobic-na-barbadosie/), zatrzymaliśmy się po drodze na przepyszne krewetki po kreolsku. Jedna porcja kosztowała ok. 80 złotych, ale ten smak pamiętamy do dziś. Polecam!


Kiedy wracaliśmy wszystko było już zamknięte. Dopiero na południu trafiliśmy na niewielką smażalnię. Ze względu na stosunkowo niskie ceny (jak na Barbados 🙂 ) i swojski klimat, jest to odpowiednie miejsce (poniżej) na spróbowanie lokalnych specjałów. My zjedliśmy mięso z delfina, ale do tej pory mam z tego powodu wyrzuty sumienia 🙁


JAK DOJECHAĆ?
Nie będę Was zanudzać szczegółami dojazdu. Możecie skorzystać ze zorganizowanej wycieczki lub wynająć samochód i wpisać tę lokalizację w GPS lub sprawdzić na mapie. My wybraliśmy drugą opcję i mapę.
Wracając z Animal Flower Cave, przejechaliśmy przez Cherry Tree Hill. Jak już będziecie na tych ok. 260 metrach nad poziomem morza, zobaczycie niezły widok 🙂










Cattlewash i … pasożyty 🙂
Jeśli macie więcej czasu, możecie zwiedzić zabytkową jakobińską rezydencję, ogrody i gorzelnię rumu. My od razu pojechaliśmy do Cattlewash, w parafii św. Józefa. Jest tam długa, piaszczysta plaża otoczona morską roślinnością i skalistymi klifami. Pewnie zastanawiacie się skąd ta nazwa? Jeśli nie, to i tak już odpowiadam 🙂 – w przeszłości rolnicy zabierali swoje bydło na piaszczysty brzeg, by morskie fale obmywały je z… pasożytów 🙂




Podsumowując, jak widzicie, wschodnie wybrzeże zdecydowanie różni się od zachodniego. Panuje tam dosyć surowy, wietrzny klimat, a atlantycka bryza czasami aż kłuje w oczy. Na wschodzie zobaczycie niewielkie wsie, góry, spore fale i kolor wody zupełnie inny niż na zachodzie. Próżno tam szukać wielkich hoteli i kurortów. Wzdłuż wybrzeża napotkacie małe, kolorowe domki. Niektóre przypominają kioski „Ruchu” (w miarę powiększania rodziny są one rozbudowywane o kolejne segmenty). Ze względu na sporą odległość od centrum turystycznego nie ma tam zbyt wielu „białasów”. My prawdopodobnie byliśmy wtedy jedynymi turystami, dzięki czemu mogliśmy poczuć prawdziwy klimat Barbadosu i kolejny raz docenić naturalne piękno żywiołów.







